Jan Nowicki, aktor znany z wielu „szemranych” ról, chociażby „Wielkiego Szu” czy Eryka w Sztosie, trafił za kratki. Jednak nic nie przeskrobał, a spotkał się z osadzonymi więźniami i wychowankami Schroniska dla Nieletnich m.in. w Chojnicach i Czarnem.
Wizyty Jana Nowickiego w kilku więzieniach i ośrodkach nie były przypadkowe. Znany i lubiany aktor spotkał się w środę z więźniarkami z Czerska, wychowankami Schroniska dla Nieletnich w Chojnicach i w czwartek z osadzonymi więźniami w Czarnem oraz wychowankami Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Wierzchowie i Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Debrznie. Wszystko to w ramach projektu Chojnickiego Studia Rapsodycznego działającego w Chojnickim Centrum Kultury.
Aktor nie miał problemu ze znalezieniem wspólnego języka z osadzonymi. Mówił im trochę o teatrze, trochę o filmie, ale dużo o życiu. Wspominał swoje problemy, m.in. w szkole.
– Bo głupi wtedy byłem jak but. Myślałem, że nic nie muszę. Tak naprawdę każdy trzyma los w swoich rękach – mówił do młodych ludzi w chojnickim Schronisku dla Nieletnich.
Nowicki wiedział, jak przemówić do młodych ludzi w Schronisku. – Nie znam was, ale pamiętajcie, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Tylko nie mówcie, że zawinili rodzice czy ktoś inny. Pamiętajcie, że nienawiścią nic nie zbudujecie, trzeba się kochać, oczywiście z umiarem.
Nowicki nie powstrzymał się od swojego nałogu i na koniec zapalił papierosa.– I tak każdy z nas walnie w jakimś momencie – powiedział z ironią aktor, który zagrał w ok. 250 filmach.
Tekst i fot. (olo)